niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział II

    Bardzo często mam tak, że podejmuję decyzję, której jestem bardzo pewna. Jednak większość moich decyzji zostaje bardzo szybko obalona przez irytująco silnego przeciwnika, a mianowicie: czas. Król wszystkich potworów. Zabija każde postanowienie, daje czas na przemyślenia - wróg spontaniczności. Właśnie to mnie dopadło. Czas. Przemyślałam parę rzeczy i doszłam do wniosków. Zaskakująco oczywistych.
       Jestem absolutną idiotką. Szczerze. Dziś w tym cholernym sklepie zachowałam się jak postać z anime. Jak mała mieszkanka Japonii przedstawiona w mangach shoujo*. Bardzo je lubię, ale one są naprawdę... Nierzeczywiste i absolutnie głupie jeśli się je wyobrazi w rzeczywistym świecie. Ja niestety egzystuję w tej cholernej niemangowej rzeczywistości.

      Wszyscy już poszli. Zostawili mnie sama w domu dlatego doszłam do tych cholernych wniosków, ale jeśli bym teraz na to nie wpadła zapewne udałoby mi się to zaraz przed snem. Przemyślenia przed snem też są czasem całkiem dobijające...  Cóż, puenta jest jedna: będę miała nadzieję, że już więcej go nie spotkam, a jeśli już się tak stanie (co jest całkiem prawdopodobne z moim szczęściem) to zero kłapania ozorem. Absolutnie nie powiem nic poza podstawowymi zwrotami grzecznościowymi. Kultura przede wszystkim...
      Jako, że stanowczo za rzadko jestem sama w domu, trzeba skrupulatnie wykorzystać ten czas! Pomijając oczywiste żenujące tańce do głośnej muzyki i żałosne próby śpiewu, trzeba koniecznie porozmawiać z przyjaciółmi. Udało mi się ich zdobyć aż dwóch. Myślę, że to całkiem dużo jeśli weźmie się pod wzgląd to, że to są naprawdę najlepsi przyjaciele na świecie i to, że mamy dwudziesty pierwszy wiek. Dziewczyna - Amelia ( zwana zazwyczaj Miją) i chłopak - Alan ( zwany po prostu Alem). Z Miją jesteśmy nie rozłączne już od podstawówki, co daje nam już dwanaście lat. Wytrwałyśmy wiele i nasza przyjaźń wytrzymała odległość i osobne szkoły. Zaś z Alem... Ciekawa historia, na samym początku jakoś specjalnie siebie nie lubiliśmy ale cóż, połączyła nas nienawiść do ludzi w naszej klasie. Jest z niego niezły hipochondryk ale jest na swój sposób uroczy.
Czas na Skype Time!
   Łączenie... Łączenie... Łączenie...
-Bu!- nie ma to jak niekonwencjonalne powitanie...
-Czego Ty znowu chcesz?- Racja, zapominam czasem, że z Ala taki entuzjasta.
-Raczej chciałeś zapytać ją, co znowu głupiego zrobiłaś i jak bardzo się ośmieszyłaś w skali od jeden do dziesięć. Jestem pewna, że odpowiedź to jedenaście.- Jak zawsze Mija jest urocza. I mnie olewa.
-Więc jak bardzo się ośmieszyłaś? I czemu chcesz się z nami tym podzielić?
- Wcale się nie ośmieszyłam! Przyznaje, sytuacja nie stawia mnie w najlepszym świetle ale... -Przyjaciele ponoć mają wspierać i pocieszać? Tak słyszałam.
-Mów. Im szybciej to zakończymy tym lepiej. Nie będę czekać. - Czasem cham z tego gościa naprawdę. Ale jest całkiem uroczy. Czasem.
-Wiec...
-Nie zaczyna się od... - Mija jest w klasie humanistycznej.
-Tak wiem, jestem po bio-chem-fizie więc mogę. Wracając. Cudowny dzień. Naprawdę piękny i zostałam skazana na pójście do sklepu. A tam był naprawdę niesamowity chłopak... Zapomniałam języka w gębie, wyszłam i wróciłam, wrzasnęłam jak nienormalna i uciekłam. Tak w skrócie. - Oczywiście liczyłam na wsparcie.
-Cóż po tym co zrobiłaś mogę powiedzieć, że nie masz u niego żadnych szans. Jeśli jeszcze policzy się wygląd twojej twarzy... Mówię tutaj obiektywnie, jako facet.
-Jasne, dzięki za wspa...
- No proszę cie! Nie jest źle, mogłaś się jeszcze przewrócić czy coś. To by było w Twoim stylu, ale Al ma faktycznie racje. Schrzaniłaś na samym początku. Będzie się śmiał za każdym razem jak tam przyjdziesz. Szkoda, że mnie tam nie ma. Chętnie bym to zobaczyła...
-Po prostu pogódź się z tym, ze zawsze będziesz sama i po problemie.
-Kurde Al, a miała nadzieje...

    Tak na małych przepychankach słownych i na częstym wyśmiewaniu mnie minęło około dwóch godzin. Zostało teraz wiele zadań. Mianowicie lekkie ogarnięcie domu, duża micha chipsów i moja ulubiona seria filmów Resident Evil. Cały dzień minął w upojnym zapomnieniu porannego wydarzenia. Czas wieczornej toalety, ciepłe łóżeczko i spać. Ostatnie dźwięki domu, ostatnie rozmowy rodziny, która dopiero co wróciła. Jak przez mgłę pamiętam jeszcze ciche szepnięte dobranoc i miękki pocałunek złożony na moim czole, zapewne przez mojego brata. Zasnęłam nie myśląc o trudach dnia następnego, ani o niespodziankach jakie mnie jeszcze czekają. A będzie ich wiele. Jak zawsze.

    Poranek. Najbardziej sadystyczna pora dnia. Trzeba się wyrwać z morza cudownych marzeń sennych, z przyjemnie ciepłego łóżka i zmierzyć się z rzeczywistością. Trzeba zapomnieć o tym co mogłoby być, o historiach tworzonych przed snem. Trzeba zmierzyć się z tym co przygotował dla nas los.
     Nie otwierając jeszcze oczu wsłuchuję się w odgłosy domu. Raczej cicho. Stanowczo za cicho na dom pełen ludzi, zwłaszcza członków mojej rodziny. Wstając czując absolutny ból na myśl, że muszę się rozstać z kołdrą. Jest tylko jedno rozwiązanie. Trzeba ją zabrać ze sobą. Starannie nią owinięta ruszyłam na poszukiwanie ludzi w domu. Mijając wielkie lustro w dębowej ramie skupiłam się na moich gołych stopach. Lepiej unikać strasznych widoków już z samego ranka... Przechodząc przez kilka pomieszczeń szybko się zorientowałam, że znów jestem sama. Całkiem nie najgorsza nowina. Zero obowiązków i przymusowych wypraw poza dom.
   -Zaraz umrę z głodu- Naprawdę lubię czasem mówić do siebie. I faktycznie umieram z głodu. Atak na lodówkę czas zacząć! Może niekoniecznie na lodówkę. Sugeruje to zbyt dużo roboty, stanowczo za dużo.Wystarczy mleko i płatki. Czekoladowe oczywiście. I książka. Poranek z Allanem Edgarem Poe i płatkami czekoladowymi brzmi cudownie. Prawie jak randka.

    Często sobie myślę, że moja mama mało mnie zna i faktycznie czasem się to zgadza ale teraz... Trochę boję. Jakby wcześniej wiedziała co zrobię! Co się stało? Gdy wygodnie usadowiłam się z płatkami i otworzyłam książkę wypadła z niej kartka. Od mojej rodzicielki :

Kochanie!
Nie myśl sobie, że spędzisz cały dzień z książką w rekach! Absolutnie się nie zgadzam. Dlatego też mam dla ciebie kilka zadań, które  dziś musisz zrobić.
1. W lodówce znajdziesz lunch Kasi. Pojedziesz do miasta i zaniesiesz jej go do pracy.
2.W centrum kupisz mi w Polskim Sklepie żurek. Będzie dziś na obiad. Dwie saszetki proszę.
3.Wracając wpadnij do sklepu osiedlowego i kup soki i jogurty dla nas. Możesz sobie kupić ciastka. 
Całuję, Mama

Patrzę na punkt numer trzy chyba już z pięć minut. Jest tylko jedno słowo które chodzi mi po głowie. Cholera.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Shoujo- rodzaj mangi przeznaczony głównie dla dziewcząt.


   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz